Po dwóch wrocławskich spotkaniach w parku, tym razem zmieniliśmy klimat. Do opustoszałej i rozpadającej się hali magazynowej (przeładunkowej, czy jakkolwiek ją tam nazwać) zabrała nas Gosia. Poza ogólnym urokiem osobistym, poczuciem humoru i ogromnymi brązowymi oczami, w pracy z Gosią urzekła nas, okraszona sporą dawką kreatywności, bezkompromisowość:
- A może położę się w tym brudnym, potłuczonym szkle i zrobicie mi zdjęcie z góry?
- Yyy.. ale jak to się położysz w tym szkle?
- No normalnie, o tak... no robicie mi to zdjęcie?!
Po opuszczeniu grożących zawaleniem (w każdym razie wedle informacji na wejściu) murów hali, Gosia zaczęła siać zniszczenie wokoło, czego ofiarą padł nasz samochód... Żartujemy :) Rozbite Cinquecento już tam stało, a robiąc zdjęcia ani trochę nie pogorszyliśmy jego stanu :) Aha, i dla uspokojenia chcielibyśmy zapewnić, że robiąc ostatnie ujęcie (mimo, że zrobione około 19-tej na dość ruchliwej ulicy) nie wprowadziliśmy żadnego zagrożenia :) A notabene to ujęcie to też pomysł Gosi.
Industrialne otoczenie, zwłaszcza opuszczone i częściowo zdewastowane jest wdzięcznym tłem dla fotografii. No może fotografia dziecięca lepiej, by tam nie gościła, natomiast już fotografia ślubna w takich okolicznościach może być bardzo ciekawa. We Wrocławiu, w Warszawie i w całym kraju jest mnóstwo takich miejsc. Tylko trzeba pamiętać, by zdjęcia robić po ślubie i weselu - po sesji suknia ślubna prawdopodobnie będzie wymagała uprania, podobnie jak prania wymagała garderoba Gosi :)
Połączenie Gosi w stylizacji glamour z obskurną, industrialną scenerią naszym zdaniem wyszło bardzo udane. Podzielacie tę opinię? Zapraszamy do obejrzenia.